gru 10 2007

Swiateczne zakupy


Komentarze: 0

Oj jednak nie bylo az tak zle...

Sobota byla co prawda pracowita, od samego rana cos sie dzialo. Telefony, telefony, telefony... Kto wogole wymyslil ta smycz?! Niby ma sie swiadomosc, ze to wolny dzien, ze przeciez mozna telefon wylaczyc, no tak i pewnie w koncu zaczne to robic, ale chyba w tej chwili nie mam sumienia. Chyba jeszcze zbyt mloda i zbyt naiwna jestem. A moze za bardzo przejmuje sie rola:)

W kazdym razie w sobote zrobilam postepy z moim raportem. Czulam sie z tym bardzo dobrze przez reszte dnia, a nawet i wieczoru. Fakt, ze sleczalam przed kompem do godziny 14.00, ale dopisalam 350 slow i poprawilam z jakies 700. Pomalu zblizam sie ku koncowi. Nie jest zle. Musze jeszcze tylko wyczaic jakas ksiazke z geodezji/ geologii w obcym jezyku, bo jakos ten moj taki ubogi.

Ach zapomnialam wspomniec, ze do tej 14 to z mama wisialam na telefonie tak max. godzinke. Oj te baby. Jak my se lubimy poplotkowac! (Misiek znow zlapalby sie za glowe - on strasznie nie lubi jak uzywam slowa "se", albo jak zastepuje wszystkie inne slowa slowem "ten". Czy to naprawde az tak irytujace? Kiedy brakuje mi slow i nie moge sie skupic na tym co mowie, a podzielnosci uwagi to jednak nie mam, to najszybciej wychodzi z "ten, no ten..." i nie wazne czy jest to rodzaj meski, rzenski czy tez nijaki. Mam nadzieje, ze jestesmy juz tyle lat razem, ze sie Misiek domysli. Ale on zwykle sie denerwuje, hm... Ten typ tak ma).

Nie mniej jednak, daje mi to do myslenia, ze wypadaloby jakas polska literature poczytac. No wypadaloby, wypadalo. Bo sie jakas ograniczona czuje, przy tym moim Misku, tylko gdzie ja ku..... na to wszystko mam znalezc czas? No tak moglabym nie gadac tak czesto przez telefon - rachunki byly by mniejsze, wiecej czasu na czytanie mialabym, a pewnie i moj mozg dzialalby bardziej efektywnie, bo przeciez te fale, ktore wysyla telefon dzialaja szkodliwie, czyz nie? Ale kiedy ja martwie sie o moja rodzinke, o moich przyjaciol i znajomych. I wszystkie najnowsze rodzinne nowinki musze znac na biezaco. A poza tym zostawilam rodzicow samych tak daleko i naprawde czuje, ze musze, musze ze czuje...

Po pobudce Miska (godzina 14.00 - biedak wykonczony byl poprzednim tygodniem, tyle imprez "spotkan" w pracy) zjedlismy jakies sniadanko - obiad - to chyba byly hod-dogi (rzadko pamietam co jem, chyba wypadaloby przykladac do tego wieksza uwage) i udalismy sie na blogie swiateczne zakupy. Och tak jak kiedys nie trawilam robic zakupow, to jednak tutaj polubil je nawet Misiek. Moze dlatego, ze ta atmosfera Swiat - pruszacy sztuczny snieg, bo przeciez na Wyspach rzadko doswiadczysz prawdziwego, kolorowe wystawy, czesto z zywymi manekinami, swiatelka, a i portfele jakies takie zasobniejsze. Nie trzeba wszystkiego przeliczac i praktycznie na wszystko czlowiek moze sobie pozwolic. 

Kupilismy prezenty dla chrzestniakow i dla siebie rowniez, a co! Troche sie rozpiescilismy, ale w koncu raz sie zyje!  

zosia79 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz